Anegdoty teatralne

Dwa tuzy polskiej sceny: Wiesław Gołas i Andrzej Łapicki rozmawiają w garderobie: – Jak ty to robisz – pyta Gołas – że tak szybko uczysz się tekstu? Ja mam taką metodę, odpowiada pan Andrzej: – Kładę się na tapczanie, kilka razy czytam tekst na głos, potem zamykam oczy i w myślach to powtarzam. Po paru takich ćwiczeniach tekst mam opanowany. Słuchaj – mówi Wiesio, to ja mam podobną metodę: – Kładę się na tapczanie, czytam tekst, zamykam oczy i… natychmiast zasypiam!

Nestor sceny – Ludwik Solski, aktywny w teatrze do końca życia, czyli do stu lat – znany był jako człowiek bardzo oszczędny, żeby nie powiedzieć skąpy. Kiedyś wszedł w Krakowie do sklepu z antykami i po chwili zwrócił uwagę na niezwykle piękną lampę stojącą. Długo ją oglądał. – To jest lampa na stolik nocny – poinformował sprzedawca. – Ile to kosztuje? – zapytał artysta.
– Mistrzu – powiedział właściciel – będę się czuł wielce zaszczycony, jeśli pan przyjmie tę lampę w prezencie. Solski szelmowsko się uśmiechnął i szybko dodał: – Ale ja mam dwa nocne stoliki…

Na próbie w teatrze Syrena pan Dodek (Adolf Dymsza) zwrócił się do mnie: – Panie kolego, ten mój cyferblat coś figluje, która jest teraz godzina? – Za dwadzieścia minut będzie jedenasta. – Panie, ja nie pytam, która będzie za dwadzieścia minut, ja pytam, która jest teraz! Uaa! Pardon!

js Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz