O Łomiankach i nie tylko rozmawiają Hipolit Tutejszy i prezes Jan Wielkomiejski
– Panie Hipolicie! Dzień dobry, a raczej dobry wieczór… bo trochę późno. Co tam słychać w Łomiankach?
– Eee tam, co ma być słychać. Nuda, nic się specjalnego nie dzieje. Chociaż nie! Mamy nową gazetę, „Życie Łomianek” się nazywa. Wychodzić ma podobno co tydzień…
– To dobrze, tylko ciekaw jestem, o czym będą pisać?
– Panie prezesie, a bo to mało tematów jest?
– Zobaczymy, panie Hipolicie, czas pokaże. Ja gazety czytam rzadko. W zasadzie zawsze, niejako z obowiązku, przeglądam „Rzeczpospolitą”, ale ostatnio zrobiła się trochę zbyt wyraźnie prorządowa jak na mój gust. Inne dzienniki za bardzo gonią za sensacją i wyraźnie w nich widać wypełnianie kolumn na siłę tekstami o niczym.
– A ja, panie prezesie, kiedyś czytałem „Expres Wieczorny”. Ta gazeta mnie się podobała. A te teraz… Wielkie zdjęcia, tytuły duże, tekstu mało i do tego napisane tak, że trzeba trzy razy przeczytać, zanim coś się załapie. To nie dla mnie. Wolę telewizję, ale tam też trzeba kilka dzienników obejrzeć, żeby się połapać, o co chodzi i nie dać się wpuścić w maliny.
– O tak, panie Hipolicie, z tym i ja mam problem. Bardzo łatwo można dać się zmanipulować.. Odnoszę wrażenie, że spora część dziennikarzy za przejaw najwyższego profesjonalizmu uznała opisywanie rzeczywistości wyłącznie przez pryzmat własnych poglądów. Smutne to, ale gdy słucham lub czytam pewnych autorów, to z góry wiem, co będą mieli do powiedzenia.
– Mnie to nic nie jest w stanie zdziwić, panie prezesie. Za komuny słowa prawdy pan w dzienniku telewizyjnym nie usłyszał, no może poza pogodą, ale też nie zawsze, a każdy swoje wiedział, bo kit wyczuwał na kilometr. Polacy to naród wyćwiczony w czytaniu między wierszmi.
– Historyczna umiejętność, panie Hipolicie. Zabory, okupacja, komuna to była niezła szkoła.
– No dobrze, panie prezesie, ja wszystko rozumiem, ale niech mi pan powie, o co chodzi z tą lustracją? Ja jestem prosty hutnik na emeryturze, słucham, patrzę, ale nie wiem, dlaczego są takie protesty. Przecież lustracja obowiązuje już od dawna i nikomu nie przeszkadzała, a teraz…
– Trudna sprawa, panie Hipolicie. Myślę, że protestującym nie tyle idzie o to, aby lustracji nie było, ale o jej kształt i zasady. Przede wszystkim, mimo usilnych starań parlamentarzystów sama definicja, co było współpracą, a co nie, kiedy była ona świadoma, a kiedy nie, jasna nie jest. Pani premier Zyta Gilowska według obecnej ustawy nie miałaby najmniejszych szans na wyjście obronną ręką z historycznych już przecież wydarzeń, które niedawno sprawiły jej tyle kłopotu. Kiedy lustracja dotyczyła stosunkowo wąskiego grona osób, które miały zająć ważne stanowiska w państwie, sprawa była jasna. Ich przeszłość musiała być jednoznaczna, a interes państwa, czyli nas wszystkich wymagał, aby takie osoby nie mogły w związku ze swoją przeszłością stać się obiektem szantażu. Teraz chyba idzie o co innego. Usiłujemy zafundować społeczeństwu zbiorową spowiedź. Tyle, że klękając w konfesjonale najpierw robimy sobie rachunek sumienia, którego podstawą jest konkret, czyli dziesięcioro przykazań…
– No dobrze, panie prezesie, ale niech pan powie, dlaczego taki jeden z drugim, co za komuny kablował na kolegów, ma teraz uchodzić za bohatera?
– No właśnie! Panie Hipolicie, trafił pan w sedno! Takiego drania lustracja w obecnym kształcie może nie dosięgnąć. Ale gą być i inne przykłady. Jak mieszkałem w Warszawie w bloku, to dozorca kapował na potęgę i robił to tak ostentacyjnie, że wszyscy o tym wiedzieli, każdy na niego uważał i trzymał język za zębami. W tamtych czasach patrzyłem na niego z pogardą, ale dzisiaj, jak tak się zastanowię, to nie wiem czy on tak się specjalnie nie zachowywał…, aby nie musiał na nas donosić. To żadna tajemnica, panie Hipolicie, w stanie wojennym zajmowałem się roznoszeniem podziemnej prasy i miałem w domu zawsze niezły zapas i mimo że „kabel” miał mnie na oku, jakoś nie wpadłem. Teraz mam wątpliwości, czy może on, szantażowany przez ubecję, nie musiał donosić? To był prosty facet… Nie wiem, co o tym sądzić?
– No dobra, dobra, panie prezesie, tylko niech mi pan nie wmawia, że oni wszyscy byli aniołki, bo ja za stary wróbel jestem…
– Kanalii było wiele, ale obawiam się, że ich właśnie lustracja nie dosięgnie…
– Nie przekonał mnie pan, panie prezesie. Ja swoje wiem, Jak ktoś donosił, to powinien ponieść konsekwencje…
– I oczywiście ma pan rację, należy otworzyć archiwa IPN, żeby każdy, komu na tym zależy, mógł przeczytać, kto na niego donosił, kto był świnią, a kto przyzwoitym człowiekiem. Nie wiem, nie mam pewności, ale odnoszę wrażenie, że to wszystko są tematy zastępcze, bo nie potrafimy skutecznie stawić czoła wyzwaniom, które niesie XXI wiek…
– Na razie, panie prezesie, mamy inne wyzwanie. Mistrzostwa Europy w piłce kopanej mamy zorganizować… Bardzo jestem ciekaw, jak te nasze orły to zrobią.
– Panie Hipolicie, damy radę, gdy trzeba potrafimy się mobilizować…
– E tam, autostrad nie potrafiliśmy wybudować przez siedemnaście lat i teraz zrobimy to w pięć?
– A dlaczego nie? Wystarczy, że nasi politycy przestaną zajmować się wyłącznie sobą i swoimi problemami…
– Widzę, panie prezesie, że pod wieczór w duchy pan zaczynasz wierzyć… Pora iść do domu, bo prochu nie wymyślimy.
Dobranoc panie prezesie.
Sylweriusz Bondziorek
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz