W sobotę 27 sierpnia 2016 r. Członkowie i Sympatycy Stowarzyszenia wraz dziećmi wybrali się nad Wisłę. Nasz kolega i niezawodny przewodnik, Darek Dąbrowski, zgotował nam nie lada niespodziankę. Miało być krótko i przyjemne, a wyszło długo i atrakcyjnie. Jakby to powiedzieć prościej? No, że z planowanej wycieczki na półtorej godziny zrobiła się trzygodzinna. Jednak daliśmy radę. Dzieci i starsi wrócili w komplecie.
Miejsce startu i powrotu to pięknie wypielęgnowany ogród kolegi Andrzeja Mikołajczyka. Zachwycający trawnik to, jak mówi Andrzej, efekt kilkunastu lat pracy: systematycznego koszenia, podlewania, dosadzania trawy plus pozytywna dawka optymizmu, że da radę go utrzymać mimo zapędu chwastów i suszy.
W tym roku głównym celem wyprawy były bobry. Oczywiście byliśmy świadomi, że w dzień bobra nie uświadczysz. To jest bardzo przebiegłe i nocne zwierzę. Niemniej mogliśmy zobaczyć środowisko, w którym żyją. Są to nadwiślańskie – jak to nazywam – łachy. To miejsca, które zalała Wisła, przy wyższych stanach wody. Teraz stanowią bajora, wokół których rośnie bujna roślinność: chwasty, krzaki i drzewa. Raj dla bobrów pod względem pożywienia i bezpieczeństwa. Nikt im nie zagraża, bo są pod ochroną i nie mają naturalnych wrogów, więc ich pogłowie stale rośnie.
Chociaż nie widzieliśmy bobrów, mogliśmy zauważyć ślady ich bytowania: powalone młode drzewka nad samą wodą i podcięte zmyślnie na skarpach wiślanych potężne drzewa, które zwalą się do starorzecza Wisły podczas jesiennych wiatrów, czy też bobrowe „zjeżdżalnie”.
Obserwowaliśmy też ptaki, takie jak kormorany czy czaple. Mają one teraz świetne warunki żerowania, ponieważ wysychające oczka wodne pełne są ryb. Przy okazji mogliśmy posłuchać świetnych komentarzy i uzupełnień pogadanek Darka. Nasza koleżanka Ania Banach, jakby nie było doktor biologii, podawała wiele ciekawych faktów.
Czy wiesz, że kormoran nie ma warstewki tłuszczowej na swoich piórach. Dlatego gdy wyjdzie z wody, musi wpierw wyschnąć, zanim wzbije się w powietrze. Mokry jest za ciężki do fruwania.
A po wycieczce konsumowaliśmy świetne w smaku winogrona z plantacji Andrzeja i zajadaliśmy się przyniesionymi przez każdego smakołykami. Przepitki – bo upał doskwierał – też były.
Fotoreportaż przygotował Tomek Sienicki. Zapraszamy na podobną wyprawę za rok lub wcześniej.
PS
W sobotę 24 września 2016 r. (w razie niepogody przesuwamy akcję na 1.X) będziemy robić u Andrzeja karmniki dla ptaków. Zima nadejdzie, a my pomożemy naszym sprzymierzeńcom walczącym z „robactwem”.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz