Minęło kilka lat od wydania książki „Dawne Łomianki”, która bardzo szybko zniknęła z księgarskich półek.…
Kategoria: Historia
Na podstawie wspomnień Leona Zawitaja opracował Kazimierz Medyński
Zimowe miesiące, a zwłaszcza styczeń i luty, to dla mnie zawsze okres powracających wspomnień z lat okupacji. Choć w moim życiu wydarzyło się dotąd tyle innych, ważnych spraw, tamte obrazy wracają nieproszone z natężeniem proporcjonalnym do wagi publikacji, jakie na temat niedawnej historii zamieszcza nasza lokalna prasa.
Szanowni Państwo. Pracujemy nad drugą częścią historii Łomianek, która obejmuje okres II wojny światowej. W…
Na podstawie relacji żołnierza Kompanii Młodzieżowej Jerzego Wojciewskiego „Strzały” – opracował Kazimierz Medyński
Dziesiątego sierpnia zaczęły się dawno oczekiwane zrzuty, część poszła na dozbrojenie oddziałów (ja dostałem nowiuśkiego Stena!), część zasobników furmankami pojechała do magazynów, chyba w Krogulcu, ale nie wszystko poszło pod klucz. Przekonałem się o tym, będąc z „Murzynem” na patrolu w okolicach Łuży. Widzieliśmy, jak z lasu wyłania się dziwna grupa osób z wielkimi tobołami na plecach, zmierzająca w kierunku Burakowa. Ponieważ już wówczas spotkania z szabrownikami nie należały do rzadkości, „Murzyn” oddał w górę strzał ostrzegawczy, by spowodować porzucenie łupów. Tak się właśnie stało! Gdy dobiegliśmy, na ziemi leżały wory pełne spadochronów, a w krzakach kuliło się kilka wystraszonych bab. Myślały, że to niemieckie strzały, lecz gdy już ochłonęły, okazało się, że taszczyły to płótno, by szyć partyzantom koszule!
Kontynuuję spacer przedwojenną ulicą Warszawską, zakończony w listopadowym numerze przy drewnianym budynku szkoły.
Budynek szkolny, zwrócony frontem do ulicy Warszawskiej, zbudowany był z drewna. Na piętrze mieszkał kierownik. Wejście do budynku znajdowało się po lewej stronie, na środku był szeroki korytarz, a po obu stronach mieściły się sale lekcyjne. Na korytarzu odbywały się ćwiczenia gimnastyczne. Wokół szkoły było obszerne pole, które służyło jako boisko do piłki nożnej, siatkówki i szczypiorniaka (piłki ręcznej).
Na podstawie relacji żołnierza Kompanii Młodzieżowej Jerzego Wojciewskiego „Strzały” – opracował Kazimierz Medyński
Zachodzące słońce sierpniowego wieczoru kładło na ganku coraz dłuższe cienie. Wreszcie, po kolejnej rocznicowej uroczystości można spokojnie usiąść w fotelu, wyprostować bolące nogi, łyknąć zimnego kompotu, i w ciszy wrócić wspomnieniami do minionych wydarzeń. Z nów nas ubyło! Wyliczam w myślach nazwiska niedawno zmarłych, usiłuję przypomnieć sobie tych, co odeszli wcześniej, rozważam, kogo trzeba odwiedzić w domu, a kogo już w szpitalu. Mój prywatny przegląd Odchodzących, mój osobisty Apel Nieobecnych! Czy naprawdę minęło aż tyle lat? Przecież dla mnie to jak gdyby było to wczoraj! Harcerstwo w łomiankowskiej szkole, wojna, okupacja, Szkoła Partyzanta, Kompania Młodzieżowa, bitwa o bielańskie lotnisko, Truskawka, zrzuty, atak na Dworzec Gdański, własowcy, obozy koncentracyjne, twarze, zdarzenia, i upływający czas, znaczony kolejnymi rocznicami. Może to był tylko sen? Jeśli sen, to skąd ten tatuowany numer obozowy?
Dzięki publikowanym na naszych łamach wspomnieniom Jerzego Regulskiego mieliśmy możność poznać nieco historii powstania i walki Kompanii Młodzieżowej AK z Dąbrowy Leśnej i Łomianek. Obecnie sięgniemy do relacji innego, nieżyjącego już żołnierza owej Kompanii, pana Zygmunta Boguckiego „Lisa”, który w 1994 r. także spisał swe wspomnienia z tamtego okresu.
W ostatnich kilkunastu latach wiele się pisze i mówi o wprowadzeniu ułatwień dla przedsiębiorców. I jak to zwykle u nas bywa, na mówieniu i pisaniu się kończy. Słynny „pakiet Kluski” (od nazwiska znanego przedsiębiorcy – Romana Kluski, który był pomysłodawcą powstania ustawy ułatwiającej życie prowadzącym działalność gospodarczą) po skutecznej obróbce rządowo-parlamentarnej stał się pakietem klusek – ciepłych i niemiłosiernie rozlazłych. Patrzę na te niezdarne działania i mimowolnie przypominam sobie, jak trzydzieści lat temu sam zaczynałem działalność na własny rachunek w czasach siermiężnego socjalizmu. To już historia, ale może warto ją przypomnieć, szczególnie młodszym czytelnikom.
Ostatnim kapelanem, o którym należy wspomnieć, jest przybyły do Puszczy z Pragi ks. Kazimierz Głąb. Informacje o nim zaczerpnięto z opracowania Stanisława Krasuckiego pt. „Duszpasterstwo w Powstaniu Warszawskim 1944” oraz z pracy Jerzego Koszady „AK Grupa Kampinos”.