Pomysł

Co pan na to, panie inżynierze?

W Czy zgodzicie się ze mną, drodzy Czytelnicy, że są sytuacje, kiedy lepiej jest o nich zmilczeć, niż się z ich zaistnienia tłumaczyć? W powszechnej opinii nadal panuje bowiem przekonanie, że skoro ktoś się tłumaczy, to w ten sposób sam siebie oskarża. Z tego względu nie zgodziłem się, aby na łamach tego wydania – Naszych Łomianek” – zgodnie z prawem prasowym – napisać komentarz do jednego z tekstów, który wydrukowano w poprzednim numerze. Niezmiennie uważam, że ten nieprzychylny naszemu Stowarzyszeniu tekst powinien się ukazać, bo przecież siła miesięcznika polega m.in. na tym, że publikowane są w nim nawet najbardziej kontrowersyjne poglądy reprezentowane przez ich autorów, co oczywiście często skutkuje również tym, że mniej wyrobieni, za to szukający okazji do jątrzenia czytacze, w przeciwieństwie do prawdziwych Czytelników naszego czasopisma, uznają je za tożsame z poglądami redakcji lub członków Stowarzyszenia.
Zapewne wielu Czytelników zwróciło uwagę, że od pewnego czasu tożsame artykuły ukazują się zarówno w „Gazecie Łomiankowskiej”, jak i „Naszych Łomiankach”. Takie zdarzenia cieszą, jeśli wynikają z chęci nobilitacji wynikającej z przedstawienia swojego zdania w niezależnym miesięczniku – gorzej, jeśli są elementem prowokacji lub nie-zrozumiałych gierek. Niewątpliwie więc, gdybym zgodził się napisać komentarz do jakiegoś obrzydliwego tekstu, musiałbym przyjąć tę drugą motywację. Co więcej, powinienem wówczas też przyznać, że użyte przez autora epitety względem Stowarzyszenia nie tylko zdumiewają, ale przede wszystkim naruszają fundamentalne kanony kultury, dobrego obyczaju, ba, noszą wręcz cechy pomówień względem osób, które autor zna od lat i z którymi się przyjaźni.

Czy zgodzicie się ze mną, drodzy Czytelnicy, że gdybym zgodził się napisać komentarz, musiałbym wytknąć autorowi jego niewiedzę o sprawach, które porusza? Czy wtedy nie powinienem również dodać, że skoro wiedza autora na dany temat nie jest nawet zerowa, ale silnie ujemna, to komuś mogło zrobić się niedobrze od jego mądropodobnych tez przedstawionych w artykule?
W komentarzu należałoby też chyba autorowi przypomnieć, że posługiwanie się kłamstwem jest groźnym orężem, który może szybko prowadzić do upadku tego, kto go – nawet niekoniecznie w niecnych celach – używa. Pół biedy, gdy ktoś okłamuje sam siebie, gorzej, gdy czyni to w swoim otoczeniu; fatalnie, gdy powodem tego jest nierozumienie roli lokalnej prasy, a właściwie w ogóle nierozumienie roli niezależnych od władzy instytucji. Można spytać, czy autor nigdy tego nie rozumiał, czy też przestał rozumieć z powodu własnej niedojrzałości lub pod wpływem jakichś jątrzycieli bądź innych inspiratorów.
Poza tym zastanówmy się przez chwilę, czy komentarz coś by dał? Czy ktoś zmieni nagle swoje zapatrywania? Czy najlepiej jest, gdy wszyscy mają ten sam punkt widzenia, a dialog jest zbędny, bo wymagałby uważnego wysłuchania innych racji? Czy więc nie będzie lepiej, że „Nasze Łomianki” nadal ograniczą się jedynie do szlachetnej i wielce pożytecznej misji informowania, skupią się zwłaszcza na pobudzaniu refleksji, będą nadal naświetlały rozumnym komentarzem sytuacje zachodzące w naszej społeczności, a także pokazywały jakie są możliwości, szanse i za-grożenia? Oceniam, że takie za-chowania redakcji są lepsze niż zabawy w potyczki słowne, bo przecież ostatecznie nic tak dobrze nie zweryfikuje oceny danej sytuacji, jak spojrzenie na nią po upływie czasu.
Z racji zbliżających się wyborów samorządowych może warto jednak zastanowić się jeszcze przez chwilę nad zachowaniem niektórych ludzi: czy nie są ubocznym efektem sposobu i stylu sprawowania władzy przez naszych włodarzy. Nie wiem czemu zamiast rzeczowej dyskusji i wymiany poglądów, każda krytyka, która przecież z definicji jest społecznie pożyteczna i pożądana, gdy została podjęta w interesie publicznym i ma cechy rzetelności – co ma miejsce na łamach „Na-szych Łomianek” – jest bezsensownie traktowana jako zamach na prawowitą władzę.
Podburzanie jednych obywateli na drugich nadal okazuje się skutecznym sposobem na oponentów, a propozycje referendum przypominają zasady uczciwego Sądu Bożego, w którym przedszkolak miałby stawić czoło uzbrojonemu po zęby zomowcowi. Czy doprawdy tak trudno jest zrozumieć, że zamiast swarów mieszkańcy potrzebują integracji wokół czegoś pozytywnego?
Jako że to okres przedwyborczej gorączki, na pewno zauważyliście, drodzy Czytelnicy, że kandydatów do różnorodnych szczebli samorządowych mamy dostatek. Czy nie dziwi Was, że większość z nich nigdy nie wykazała się jakąkolwiek aktywnością prospołeczną, a mimo to koniecznie po-żądają reprezentowania współ-obywateli w organach władzy? Może więc warto nad urną dogłębnie przeanalizować, czy dany kandydat ma jakikolwiek pomysł na zmianę dotychczasowych celów mobilizujących społeczną aktywność.
Chyba że mamy zamiar nadal tkwić w dotychczasowych strukturach, bezkrytycznie wsłuchując się, kto wypowie coś mądrego – tyle że nie na temat istotny dla Łomianek. Czy jednak nie powinno nas nurtować pytanie: po co sobie w brodę pluć, gdy będzie już po wszystkim?

js Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.