Ciekawe rzeczy się dzieją ostatnio. Po Łomiankach intensywnie zaczęła krążyć jakaś nowa sekta. Tak przynajmniej początkowo pomyślałem, gdy usłyszałem dzwonek do furtki i wyjrzałem przez okno. Patrzę: stoi dwoje młodych ludzi z kajetami w rękach, na domokrążnych sprzedawców rzeczy zupełnie zbędnych raczej nie wyglądali. Jak nic, jakaś nowa sekta, bo tych, co od lat u nas chodzą, już znam z widzenia. I oni mnie też, bo raczej skrzętnie omijają nasz dom. Walę więc przez domofon: dziękuję państwu bardzo, ale nie jestem zainteresowany… A ci twardo stoją i chcą porozmawiać o… drogach i referendum. O katastrofie, która niechybnie czeka Łomianki, jeśli zostanie zbudowana trasa pod puszczą, a nie nad wałem, i dlatego trzeba zorganizować referendum i najlepiej kogoś odwołać. Kogo chcą odwołać, już nie usłyszałem, bo odłożyłem słuchawkę domofonu, ale szybko się zreflektowałem, że popełniłem błąd. Wybiegłem do furtki i dyskretnie odpytałem młodych ludzi, o co im dokładnie idzie. Nie żebym był żądny wiedzy, ale ciekaw byłem ich argumentów. Przyznaję, że tekst mieli opanowany „na blachę”, przerwać było trudno. Wyczekałem moment, gdy wezmą oddech (kiedyś w końcu trzeba) i spytałem: skąd macie, drogie dzieci, takie informacje? Poskutkowało, „zapowietrzyli się” i zaczęli coś dukać, że wojewoda, że ktoś tam, gdzieś komuś powiedział. Pokiwałem głową, podziękowałem i pomyślałem: pierwsze skojarzenie okazało się trafne, po Łomiankach krąży nowa sekta… referendowców. Uważajcie!
Kategoria: Zgryźliwiec
- Chodzą złośliwe plotki po mieście, że teraz nasz miejski urząd zmieni nazwę. Skrót będzie taki sam UMiG, ale rozwinięcie nieco inne – Ul Miasta i Gminy Łomianki albo w jednym słowie – Pasieka.
- Wybory, wybory i po wyborach. I masz babo placek… Co tu pisać? Podśmiewać się z pokonanych nie wypada, a podgryzać zwycięzców jeszcze nie ma za co. Chociaż…. podobno trochę to zawsze można, a nawet wypada.
- Zacząć trzeba od „Naszych”, na przykład od naszego redakcyjnego kolegi, który przez ostatnich kilka lat doczekał się ciekawych ksywek. Najpierw był „człowiekiem z wędką”, bo pisząc sprawozdania z sesji Rady Miejskiej nagrywał obrady podtykając przerażonym mówcom mikrofon umieszczony na końcu… wędki. Później, podczas kampanii wyborczej, zyskał miano „człowieka z megafonem”, bo jeździł po mieście samochodem z megafonem na dachu i zachęcał do głosowania na swój komitet. A teraz został „człowiekiem z mandatem”… radnego!